Kilka dni temu, po złożeniu ślubowania, oficjalnie zostałem Radnym Rady Miejskiej w Słupsku. Moja decyzja o kandydowaniu była naturalną kontynuacją mojego głębokiego zaangażowania w sprawy lokalnej społeczności, które narastało przez ostatnie kilka lat.
O swojej działalności pisałem w poprzednim numerze.
Moja przygoda z działalnością społeczną zaczęła się kilka lat temu, gdy dostrzegłem potrzebę zmian i większej aktywności obywatelskiej w naszym mieście. Słupsk, mimo swojej bogatej historii i potencjału, boryka się z wieloma problemami, pewnie podobnymi w wielu samorządach. To, co najbardziej mnie boli, to wrażenie, że rządzącym brak konkretnego pomysłu na rozwój miasta. Moje codzienne rozmowy z mieszkańcami oraz obserwacje codziennego życia w mieście utwierdziły mnie w przekonaniu, że mogę i powinienem wziąć sprawy w swoje ręce.
Jako zaangażowany działacz, miałem okazję poznać realne potrzeby oraz oczekiwania słupszczan. Zrozumiałem, że kluczem do rozwoju naszego miasta jest dialog i współpraca pomiędzy mieszkańcami. Moje doświadczenia i pasja do działania na rzecz wspólnego dobra skłoniły mnie do podjęcia decyzji o kandydowaniu.
To była moja pierwsza kampania. Wszystko było zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Pozostało tylko jedno – zacząć realizować ten plan, a na końcu… wygrać. To był bardzo intensywny, choć relatywnie krótki, okres. Usystematyzowałem to, co robiłem już wcześniej, czyli po prostu rozmawiałem z ludźmi, słuchałem ich obaw i propozycji. To właśnie w taki sposób powstał mój program. Do tego dochodzą oczywiście media społecznościowe. W dużej mierze to właśnie tam prowadziłem kampanię wyborczą. Nie zabrakło także tradycyjnych banerów i ulotek, bo przecież nie każdego można spotkać w sieci.
Ci, co mnie znają, wiedzą, że najbardziej cenię sobie bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Ciężko jednak się spotkać z 20 tysiącami mieszkańców (bo tyle mniej więcej wyborców liczy mój okręg). Postanowiłem napisać list, w którym zawarłem cały swój program. Często materiały wyborcze traktuje się jak niepotrzebną makulaturę. Temu też postanowiłem się przeciwstawić, dlatego przygotowałem funkcjonalne zakładki do książek informujące o wyborach, które miały na odwrocie linijkę.
To jednak nie materiały wyborcze pomogły mi wygrać. Swoje zwycięstwo zawdzięczam wolontariuszom – moim przyjaciołom. Ludziom, z którymi nasze drogi się przecięły właśnie poprzez działalność społeczną w naszym mieście. Gdyby nie ich ciężka praca, nie byłbym dzisiaj radnym.
Moje hasło wyborcze #zMiłościDoSłupska odzwierciedlało i odzwierciedla ideę współpracy i wspólnego działania.
Jakim będę radnym?
Takim, jaki byłem przed objęciem mandatu. Czyli będę kontynuował swoją pracę dla Słupska, choć z większym wachlarzem możliwości. Chciałbym, by działania w Ratuszu były transparentne. Niespełna tydzień po zaprzysiężeniu złożyłem już dwie interpelacje do Prezydenta Miasta. Moją działalność mogą Państwo śledzić na bieżąco na mojej stronie internetowej: www.kmoroz.pl. Są tam również zamieszczone dane kontaktowe.
Moim celem jest stworzenie platformy do stałego dialogu z mieszkańcami, aby ich głos był słyszalny i miał realny wpływ na podejmowane decyzje. Obiecałem regularne spotkania z mieszkańcami, konsultacje społeczne oraz tworzenie przestrzeni do dyskusji na temat ważnych kwestii i będę to konsekwentnie realizował.
Wierzę, że przyszłość nie tylko Słupska, ale i Polski, zależy od naszej wspólnej pracy i zaangażowania. Jako radny będę dążył do tego, aby każdy mieszkaniec czuł się dumny ze swojego miasta i swojej Ojczyzny. By wiedział, że ma realny wpływ na przyszłość.
Święty Jan Paweł II powiedział kiedyś, że w samorządzie toczy się gra o to, czy władza jest dla człowieka. I to takie moje motto: po prostu pomagać drugiemu człowiekowi. Każdego do tego zachęcam.