NGO – czyli non goverment organisations – tłumacząc na polski – organizacje pozarządowe czyli stowarzyszenia i fundacje. Jak sama nazwa wskazuje, to podmioty realizujące różne zadania na rzecz różnych podmiotów, grup społecznych, czyli docelowo ludzi. Na gdyńskim podwórku mamy do czynienia z bardzo ciekawym zjawiskiem. Mianowicie, z organizacjami pozarządowymi tworzonymi przez czynnych polityków oraz NGO, które zostały stworzone jako oddolne i bezpartyjne, ale postanowiły wejść do walki o władzę w samorządzie.
Nie byłbym sobą, gdybym przy okazji artykułu nie wspomniał o swojej fundacji Młodzi dla Polski Trójmiasto. Jestem czynnym politykiem, ale jednocześnie jestem prezesem wspomnianej fundacji. Czy fundacja jest polityczna? Promuje jakąś partię polityczną? Prowadzi działalność polityczną? Na każde pytanie odpowiedź brzmi: nie. Założeniem fundacji od zawsze było to, aby każdy niezależnie od wyznawanego światopoglądu, poglądów politycznych miał przestrzeń do działalności pozarządowej.
W fundacji każdy zostawia swoją działalność polityczną i przechodzi do apolitycznej działalności na rzecz ludzi, dla których Młodzi dla Polski Trójmiasto realizują zadania. Jak wychodzi, to już zostawiam do oceny Państwu.
Na drugim biegunie mamy sytuację odwrotną. Dotychczas jak o sobie piszą „niezależne”, „oddolne”, „apolityczne” i „bezpartyjne” organizacje zostały stworzone nie przez polityków, ale zwykłe osoby fizyczne. I postanowiły podjąć działalność polityczną i zawalczyć o władzę w Gdyni, a konkretnie o mandaty w Radzie Miasta i urząd prezydenta Gdyni. Mowa tu przede wszystkim o ruchach miejskich wchodzących w skład koalicji pod przewodnictwem Platformy Obywatelskiej, tj. m.in.: Bryza, Miasto Wspólne, Gdynianka i Marzę o Gdyni, ale również tworzący osobny komitet Gdyński Dialog.
I tu spróbujemy odpowiedzieć na pytanie: ile kosztuje NGO realizacja zadań za pomocą narzędzi politycznych? Takich jak wybory samorządowe. Dużo. W przypadku tzw. koalicji ruchów miejskich i PO koszt jest bardzo duży: utrata wiarygodności, zniszczenie budowanego przez lata wizerunku czy utrata niezależności przez zwasalizowanie przez większego gracza tj. Platformę. Do tego ruchy miejskie tak głośno krytykujące niegdyś układ Szczurkowo-deweloperski i głośno sprzeciwiające się wyprzedaży miejskich gruntów będą tworzyć jedną listę, na której znajdzie się również beneficjent wspomnianego układu i przejmowania na korzystnych warunkach gruntów miejskich – przedstawiciel AB Inwestor, Andrzej Boczek. Hipokryzja dla wspomnianych organizacji może być bolesna.
Z kolei, Gdyński Dialog robi wszystko aby uchodzić za bezpartyjną alternatywę. Jednocześnie, zanim Lewica dołączyła do koalicji z PO i ruchami miejskimi, to Gdyński Dialog wyraźnie był zainteresowany współpracą, czym z resztą się chwalił na swoich mediach społecznościowych. Do tego fakt, że GD tworzą osoby do niedawna związane z rządząca Samorządnością Wojciecha Szczurka – np. Łukasz Strzałkowski. Co więcej, na co potencjalny wyborca powinien zwrócić uwagę to fakt, że nieformalnym liderem i twórcą Dialogu jest Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski. Kiedyś był bliskim współpracownikiem Wojciecha Szczurka. I tu pytanie: jak to jest możliwe, że Gdyński Dialog mając w zespole Zmudę-Trzebiatowskiego nigdy nie ujawnił żadnej dużej afery z udziałem Szczurka? Żadnej większej nieprawidłowości?
Wniosek jest prosty. Narzędzia polityczne nie są przeznaczone dla niezależnych organizacji pozarządowych, gdyż skorzystanie z nich odbiera im nieodwracalnie niezależność, wiarygodność i budowaną markę. Jednocześnie, należy zaznaczyć jak bardzo potrzebujemy w Gdyni oddolnych, profesjonalnych think tanków, watch dogów i mediów obywatelskich, aby niezależenie patrzeć wszystkim na ręce.